Centrum TDU i gier samochodowych

Dakar - wywiady ze zwycięzcami

Dakar

Za nami już trzy edycje offroadowych zmagań zwanych Dakarem. Impreza organizowana przez zaprzyjaźnionego z portalem Mirka od pierwszej edycji cieszła się dużym zainteresowaniem i była wyborną alternatywą dla innych zawodów, których trasy biegły po asfalcie. Choć każda edycja rożniła się od poprzedniej w niektórych elementach, to rozmach, zaangażowanie i rywalizacja na najwyższym poziomie to wspólne cechy każdej z nich. Aby te chwile nie uciekły nam bezpowrotnie, przeprowadziliśmy krótkie wywiady ze zwycięzcami. W dalszej cześci artykułu zainteresowani znajdą wspomnienia Xarlitha, Cruza oraz Couriusa, czyli zwycięzców kolejno I, II i III edycji Dakaru. Zapraszamy do lektury!

Wywiad z Xarlithem - zwycięzcą I edycji

1. Czego asfaltowy wyjadacz szukał na bezdrożach?

Zacznijmy od tego, że wcale nie uważam się za "asfaltowego wyjadacza". Owszem, preferuję wyścigi na twardych nawierzchniach, przede wszystkim torowe, ale TDU2 to także trasy szutrowe. Będąc w klubie Team Poland mieliśmy świadomość, że aby liczyć się w czołówce musieliśmy umieć radzić sobie na każdej trasie, niezależnie od rodzaju nawierzchni. Dlatego nie można powiedzieć, że Dakarowe bezdroża były dla mnie czymś nowym. To, co mnie przekonało do wzięcia udziału w imprezie, to idea ścigania się jednym autem na wielu trasach - to była nowość, bo do tej pory wybierało się pojazd w oparciu o konkretną trasę. Zapisując się do zawodów nie zdawałem sobie sprawy, że podejdę do nich tak poważnie. Myślałem, że będzie to tylko odskocznia od rutyny cotygodniowych wyzwań RR. Ambicja wzięła górę.

2. Po 22 odcinkach ukończyłeś Dakar z niecałą minutą przewagi. Trudno było zwyciężyć?

Patrząc na to z perspektywy czasu - i tak, i nie. Na trudność zwycięstwa wpływali moi znakomici rywale. Patrząc na tabele z poszczególnych etapów widać, że mimo tego, że większość z nich wygrałem, to nie były to łatwo zdobyte punkty. Przy tak zaciętej rywalizacji moim założeniem, było sukcesywne zdobywanie jak największej przewagi czasowej. Jeśli nie mogłem wygrać wszystkich odcinków w danym dniu, to stracony czas starałem się nadrobić na pozostałych dwóch trasach. Dzięki takiemu podejściu z każdym kolejnym dniem Dakaru powiększałem swoją przewagę. Jak się okazało była to bardzo dobra taktyka, która uratowała mnie przed utratą pozycji lidera podczas 5tego dnia zawodów. Trafiły się 3 bardzo proste trasy, na których MaxPK odrobił ponad 15sekund i zbliżył do mnie na odległość 5 sekund. Dnia siódmego to ja zaatakowałem, aby przed finałowym etapem specjalnym mieć 35s przewagi. Łatwość w tym wszystkim polegała na tym, że czas pierwszej edycji Dakaru, był czasem gdy jeszcze całkowicie nie utraciłem formy zdobytej na RR i wyścigach międzyklubowych. Dodajmy do tego odrobinę wytrwałości, sprytu i brawurowej jazdy między drzewami - jeśli kiedykolwiek miałem coś wygrać, to był właśnie najlepszy moment.

3. Kogo obawiałeś się najbardziej?

Oczywiście swojego bezpośredniego rywala, a był nim MaxPK. Przy wyrównanych szansach fakt, że jest on za mną tuż tuż nie przeszkadzał by mi. To czego się najbardziej obawiałem to ten jego Spyker i proste odcinki. O dziwo, posiadanie przez przeciwnika mocniejszego samochodu tylko bardziej mnie motywowało, by pokazać, że jestem szybszym kierowcą. Nie jest to tak, że wybierając na swoje auto Mercedesa, nie zdawałem sobie sprawy z przewagi Spykera. Zdawałem ją sobie bardzo dobrze. Mimo to paskudny wygląd Spykera i brak napędu AWD przesądziły o moim wyborze. Rywale w ML'ach też nie próżnowali. Gruszmen jechał całe zawody bardzo równo, co pozwoliło mu uzyskać 3cie miejsce, a UGI'emu zdarzały się naprawdę świetne przebłyski formy. Nawet chyba wygrał jeden z etapów.

4. Nie przerażała Cię intensywność tej imprezy i walka na 3 trasach równolegle przez kilka tygodni?

Było to trochę uciążliwe, ale jak już wspominałem 3 różne trasy dawały możliwość wyboru odcinka, w którym czuło sie mocnym i odskoczenia w nim na kilka sekund. Pozostałe 2 odcinki wystarczyło pojechać równo z najlepszymi i w ten sposób lądowało sie na pierwszym miejscu w tabeli. Zazwyczaj wystarczał jeden wieczór na opanowanie i poznanie trasy, a drugiego wieczora szlifowało się wyniki. Czasem zdarzało się, że ktoś mnie wyprzedzał. Takie momenty wspominam najmilej - walka czas za czas, do samego końca.

5. Co powiesz o stronie organizacyjnej Dakaru?

Mimo, iż to była pierwsza edycja Dakaru to MirBar zdał egzamin na piątkę. Nie bez znaczenia było wcześniejsze doświadczenie organizatora w prowadzeniu podobnych imprez dla swojego klubu. Jedynym mankamentem były nieco późno ukazujące się tabele z wynikami. Trasy odcinków były dobrze poustawiane, bardzo płynnie się jeździło. Niektórzy narzekali na dostępność miejsc do ścinania, ale ja akurat uznawałem to za dodatkową atrakcję. Super atmosfera, dyskusje na forum klubowym i ogólnym. Było super. Kto wie, może w przyszłości MirBar znów zechce zorganizować coś podobnego.

Wywiad z Cruzem - zwycięzcą II edycji

1. Którą klasyfikację SUV czy Rally było trudniej wygrać?

Zdecydowanie trudniej było w kategorii SUV. Mirek dzielnie walczył i nie chciał oddać prowadzenia, odpuścił dopiero pod koniec imprezy. Warto dodać, że jego przewaga na początku w tej kategorii wynosiła nawet kilkadziesiąt sekund także tutaj musiałem się sporo napracować aby ostatecznie zwyciężyć. W kategorii Rally walka była równie zacięta, lecz tam o wiele łatwiej było zdobyć przewagę. Już w trzecim odcinku wypracowałem sobie sporą przewagę nad drugim Ugim. W tej kategorii Mirek nie walczył już tak jak w tej pierwszej dlatego też pod koniec imprezy gdy miałem już ponad minutę zapasu nad rywalami postanowiłem odpuścić dalszą walkę i jechać już na spokojnie bez stresu.

2. Masz jakiś patent na skuteczną jazdę po bezdrożach?

W zasadzie nie chociaż gdy trzeba było powalczyć i przy okazji odrobić stracone setne sekundy to podczas zakrętów na którym były barierki nie zwalniałem, a przyspieszałem. Samochód odbijał się od niej i dzięki temu nie raz udawało mi się zyskać nawet dwie sekundy nad prowadzącym rywalem. Gdy na zakrętach nie było ustawionych barierek po prostu jechałem tak jak zwykłym samochodem po asfalcie. Z tym, że samochody offroadowe prowadziły się ciężko, potrzebowałem więc czasu aby opanować jazdę nimi.

3. Jakie to uczucie wygrać taką dużą imprezę i zwyciężyć na tle mocnej konkurencji?

Przede wszystkim radość z tego, że udało się wygrać tak długą i trudną imprezę. Rywale nie odpuszczali, dopiero pod koniec całego turnieju byłem już pewien zwycięstwa. Odcinki specjalne były wymagające, niektóre miały ponad piętnaście kilometrów co sprawiało, że droga do ostatecznego triumfu była długa oraz wyboista. Warto też dodać, że zarówno w pierwszej jak i trzeciej edycji mieliśmy tylko jedną kategorię pojazdów do wyboru. Tu były dwie co według mnie dodatkowo utrudniło ostateczną wygraną. Przez całą imprezę zdążyłem zrobić ponad pięć tysięcy kilometrów w obu pojazdach z kategorii SUV i Rally. To przykład na to ile czasu, chęci oraz poświęcenia oddałem aby stanąć na najwyższym stopniu podium.

4. Z jakim nastawieniem przystępowałeś do 2ej edycji Dakaru?

Chciałem zapomnieć o dość słabym jak dla mnie rezultacie uzyskanym w pierwszej edycji i dać z siebie znacznie więcej niż wcześniej. Na początku byłem trochę zniesmaczony dość długimi oraz wymagającymi odcinkami specjalnymi. Potem imprezę przerwało wydanie DLC po którym prowadzenie Subaru diametralnie się zmieniło. Mimo tego iż wciąż nie mogłem przekonać się do wymagających odcinków postanowiłem zrobić sobie kilkudniową przerwę. Gdy pierwszy odcinek już kończył się coś się odmieniło. Nagle poczułem niesamowitą chęć do walki i zacząłem jeździć. W pierwszym odcinku nie poszło mi za dobrze, ale później było już tylko lepiej. Polubiłem te trasy pomimo tego, że jeszcze tydzień temu nie mogłem dojechać do mety bez jakiejś przygody z barierką albo inną przeszkodą. Każda kolejna trasa sprawiała, że walczyłem o zwycięstwo na odcinkach do samego końca co w efekcie zaowocowało miejscem na najwyższym stopniu podium i tytułem mistrza drugiej edycji Dakaru.

Wywiad z Couriusem - zwycięzcą III edycji

1. Czy trudno było wygrać?

A cóż to za pytanie?! Oczywiście, że było ciężko wygrać, baa mogę powiedzieć z ręką na sercu, że było nawet bardzo ciężko, bo widzisz choć bierzemy udział w wirtualnych zawodach, gdzie samochody i trasy są sztucznie generowane przez płytki krzemowe, to wola walki w nas jest jak najbardziej prawdziwa. Dlatego też wygrana nie była taka prosta. Głównie dlatego, iż startowałem dopiero po raz drugi w poważnych zawodach, z dużo bardziej doświadczonymi graczami, sam mając dopiero mniej niż 4 miesiące gry w TDU2 za sobą. Pomijam już sam fakt, że z trasami szutrowymi miałem do czynienia tylko podczas odkrywania mapy parę miesięcy wcześniej, więc kompletnie nie wiedziałem jakie będzie zachowanie samochodu, z którym wcześniej w ogóle nie miałem okazji jeździć, a mówimy przecież tutaj o jeździe na granicy możliwości samochodu i kierowcy. Na moje szczęście trasy były udostępniane w CRC/CW na parę dni, więc tak jak każdy miałem możliwość powtarzania wyścigu i tym samym mogłem stale poprawiać swój czas, a robiłem to nader często. Było to oczywiście wynikiem zażartej rywalizacji pomiędzy mną, Xarlithem i Gruszmenem, którzy nie ustępowali mi do samego końca i często doprowadzali mnie do białej gorączki. Jednocześnie bardzo się cieszę, że miałem przyjemność rywalizacji z tak fantastycznymi wirtualnymi kierowcami.

2. Kogo poza Xarlithem obawiałeś się najbardziej?

Tak prawdę mówiąc, to ja na początku imprezy obawiałem się wszystkich po trochu, bo po pierwsze wówczas kompletnie nie wiedziałem kto jaki poziom prezentuje na szutrze, a dodatkowo zakładałem, że na pewno będzie większy niż ten, który ja prezentuje, a po drugie po raz pierwszy miałem styczność z jazdą na pełnym gazie po szutrze. No i co tu dużo mówić – generalnie preferuję trasy asfaltowe z dużo większą przyczepnością. Z czasem jednak wyklarowała się czysta sytuacja i już po paru odcinkach wiedziałem kogo mam się bać i to tak na poważnie. A tymi graczami byli oczywiście Xarlith i Gruszmen. Wcześniejsze pogłoski na temat ich kosmicznej jazdy po szutrze były w pełni uzasadnione, gdyż oboje przez cały czas trwania imprezy ciągle siedzieli mi na ogonie. Najlepiej obrazują to zamieszczone wyniki przez organizatora DAKARU III, gdzie można wyczytać jak małe różnice czasowe nas dzieliły na mecie poszczególnych odcinków, a ja przecież nigdzie sobie nie odpuszczałem... Oczywiście po końcowym podliczeniu moja przewaga odpowiednio wzrosła, ale to jest wynikiem znacznej ilości ów odcinków, na których miałem przyjemność się ścigać.

3. Wygrywasz na szutrze ale i doskonale radzisz sobie na asfalcie. Jak to robisz?

Na końcowy efekt składa się wiele czynników składowych mojego charakteru takich jak silna motywacja, czy chęć do samodoskonalenia się. Ale przede wszystkim liczy się „smykałka” czyli tak zwana predyspozycja do czegoś, tutaj do szybkiej jazdy. Ja po prostu to czuje. Tak samo jak z zdolnością do przewidywania tego, co się stanie za parę sekund na drodze, a gdy do tego dodamy spore doświadczenie z innych gier samochodowych m.in. z TDU1, to w efekcie powstaje w miarę dobry wirtualny kierowca. Przynajmniej taki jest przepis, heheh. Oczywiście procentuje również czas jaki spędziłem w multiplayerowych wyścigach z innymi graczami, gdzie trzeba być otwartym na coraz to nowsze wyzwania, a to również bardzo mi pomaga w szybkim dostosowywaniu się do nowych warunków, a tym samym w samodoskonaleniu się. I trzeba pamiętać, żeby nigdy się nie poddawać, bo to jest najgorsze co można zrobić.

4. Chciałbyś aby zawody Dakar były kontynuowane?

Jestem jak najbardziej na tak. Formuła tychże zawodów jak i ich wykonanie stało naprawdę na wysokim poziomie, co mnie strasznie cieszy, więc możliwość ponownego udział w kolejnej edycji DAKARU będzie dla mnie czystą przyjemnością. No i chętnie zmierzę się po raz kolejny z czołówką polskich graczy na drogach szutrowych.


Ze zwycięzcami trzech pierwszych edycji Dakaru rozmawiał Siemkins